Nigdy bym się nie odważył odpowiedzieć na pytanie, czy Dubaj jest ładny, czy brzydki. Nie jest ani taki, ani taki – to po prostu Dubaj. Klasa sama dla siebie. Coś tak dziwnego i tak odmiennego od wszystkiego, co do tej pory widziałem, że nie da się go do niczego porównać. Na pewno jest za to ciekawy, oryginalny i niezwykły. I warty zobaczenia.
Im dłużej chodzę po Downtown Dubai, czyli tym miejscu, w którym stoi najwyższy budynek świata i takie tam różne, tym bardziej mam wrażenie, że to co jest dookoła mnie, jest nierealne, jakieś sztuczne – tego wszystkiego nie powinno tu być. A jest. Jest jak fatamorgana. Wszystko wokół jest sterylne, nieskazitelne i doskonałe – na próżno szukać na ścianach, murkach i czymkolwiek jeszcze, choćby jednej plamy, czy rysy – będziesz szukać do rana i nie znajdziesz.
Chodzę wokół Dubai Fountines, czyli największego kompleksu tańczących fontann na świecie, spoglądam w górę, w stronę stojącego kilkadziesiąt metrów ode mnie Burj Khalifa, zerkam ukradkiem na Dubai Mall, czyli największe centrum handlowe na świecie, oglądam te śliczne, wymuskane, budyneczki o wręcz filigranowej konstrukcji i… czuję się tak, jakbym przechadzał się po wirtualnym projekcie, stworzonym w jakimś mega programie graficznym, który nie opuścił jeszcze dysku twardego laptopa swojego projektanta. Zabawne, dziwne i całkiem nowe uczucie.
Wyżej napisałem, że „tego wszystkiego nie powinno tu być”. Napisałem to nie przypadkiem i całkiem dosłownie. Dubaj jest tak odrealniony i wyjątkowy, bo i historia jego powstania jest niecodzienna. To nie jest miasto, które, tak jak Barcelona, Paryż, Rzym, Warszawa, czy Kraków rozwijały się i powstawały przez setki lat. To jest miasto, które zostało zaprojektowane i stworzone, bo szejk miał taki kaprys.
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, zanim odkryto potężne złoża ropy naftowej, Dubaj, jaki znamy dzisiaj, nie istniał. Tu, gdzie teraz wznoszą się szklane, lśniące budynki, bijące kolejne rekordy Guiness’a jeszcze kilkadziesiąt lat temu była… pustynia służąca pewnie miejscowym Arabom, jako parking dla wielbłądów. Dubaj natomiast był wtedy niewielką miejscowością handlową, skupioną wokół ujścia niewielkiej i bardzo krótkiej rzeki. Ta niewielka część powstawała naturalnie, jako odpowiedź na potrzeby mieszkańców. Ta niewielka cześć ma prawdziwie arabski klimat.
Potem odkryto ropę naftową i rozpoczął się dynamiczny rozwój Dubaju. Chociaż w sumie nie był to żaden rozwój, a jego tworzenie od podstaw za miliardy miliardów petrodolarów. Po prostu pewnego dnia szejk, wcinając kebaba, pomyślał „Zrobię sobie miasto”. I zbudował sobie Dubaj. Dlatego to miasto robi wrażenie tak dziwnego i sztucznego. Nierealnego i przez to fascynującego.