Co jeść w podróży?

Po wielogodzinnej wędrówce, a może mozolnym pokonywaniu łodzią kolejnych mil, przychodzi zasłużony moment odpoczynku. Rozbijasz namiot, idziesz po wodę do strumienia, zaparzasz herbatę i zaczynasz szykować gorącą kolację… ale wcześniej, przed wyjazdem musisz zadać sobie pytanie co należy zabrać do jedzenia, a z czego zdecydowanie należy zrezygnować.

To co weźmiesz powinno być lekkie (w końcu wszystko nosisz na własnych plecach), pożywne (bo bez składników odżywczych zasłabniesz gdzieś po drodze i nie będzie ciekawie), wydajne (czyli na możliwie małą masę powinna przypadać możliwie duża liczba kalorii), łatwe w transporcie, przechowywaniu i oczywiście niewymagające chłodzenia. Zwróć też uwagę na masę opakowania, bo nie ma sensu dźwigać zbędnych śmieci.

Najpierw warto rozprawić się z jednym mitem. Legendą konserw! Istnieje nawet taki wynalazek jak „konserwa turystyczna”. Jakoś tak się przyjęło, że te cholernie ciężkie puszki są uważane za pożywienie prawdziwego turysty. Jest to o tyle dziwne, że mają one prawie same minusy. Raz, że są bardzo ciężkie i po zjedzeniu musisz dźwigać żelastwo. Dwa, że nie da się ich podzielić na porcje, bo nie da się ich szczelnie zamknąć. Czyli albo zjadasz od razu albo masz uświniony cały plecak. Konserwy są… mokre. Na szlaku najlepiej sprawdzają się produkty suche, które, po dodaniu do nich wody puchną i zwiększają swoją objętość. A w przypadku konserwy całą wodę nosisz na plecach. Więc od konserw z daleka.

Ok. To bierzemy się za układanie menu.

1. Bakalie. Ja zawsze zabieram kilka kilogramów mieszanki studenckiej. Bakalie są bardzo sycące (garść śmiało może zastąpić obiad lub kolację), bardzo smaczne (więc posiłek jest przyjemnością, a nie przykrym obowiązkiem), zdrowe (mają mnóstwo wartościowych składników odżywczych; nie są to tylko puste kalorie), pożywne i niesraczkopędne (znaczy, że nie powodują kłopotów żołądkowych). I mają wręcz fenomenalny stosunek masy do ilości kalorii, jakie zawierają.

2. Płatki owsiane. Są bardzo lekkie, a po zalaniu wodą znacząco zwiększają swoją masę. Razem z bakaliami stanowią bardzo  zdrowe, pożywne i smaczne śniadanie.

3. Kasza kus kus i płatki ryżowe (nie ryż!). Lekkie, łatwe w transporcie, sycące i znacząco zwiększające swoją objętość po  dodaniu wody. Można zabrać do nich wszelkiej maści SOSY i zupy instant. Ani kaszy kus kus ani płatków ryżowych nie trzeba  gotować (tylko zalać wrzątkiem). Pozwala to na dużą oszczędność gazu. Zwykły ryż i kasze odpadają, bo trzeba je gotować  kilkanaście minut (pomyśl ile gazu musiałbyś dźwigać na plecach).

4. „Profesjonalne” posiłki liofilizowane. Polecam je tylko jako dodatek, bo są koszmarnie drogie i ani odrobinę niewarte swojej  ceny. Traktuj je jako urozmaicenie. Dość smaczne są  dania firmy „Adventure Food”,a zwłaszcza „Mięsny kociołek”. Śmiało mogę też polecić firmę „Lyo Food”. Mimo, że całkiem dobre, to również drogie. Najbardziej nie smakują mi posiłki firmy „Travellunch”. Opakowanie kosztuje od 20-30zł (za  porcję lub dwie), a smakują często gorzej niż standardowa „zupka chińska” za 1 zł. Jeśli kupisz risotto to szykuj się na białą breję z  kilkoma groszkami i paroma kawałkami marchewki. Powiedziałbym, że dla koloru, ale to też byłoby nadużycie.

5. Przekąski typu „Gorący Kubek” i „Słodka Chwila”. Nie jest to jedzenie, ale miło czasem coś smacznego przekąsić. Dobrze  się  sprawdzają w pociągach rosyjskich i ukraińskich, bo mamy do dyspozycji darmowy wrzątek przez całą dobę. Zabieram też „dla  smaku” jedną lub dwie „zupki chińskie” typu danie z makaronem błyskawicznym. Zawsze to jakaś odmiana.

6. Chałwa, batoniki typu „musli”. Bomba kaloryczna na czarną godzinę. Takie jest założenie, ale ja mam problem z doczekaniem  do  tej czarnej godziny i słodycze znikają mi bardzo szybko.

7. Smakowe tabletki musujące do wody. Zajmują mało miejsca, są wydajne i będą miłym urozmaiceniem po kilku dniach picia  wody na szlaku. Podobno również dostarczają organizmowi cennych witamin i minerałów, ale tego już pewny nie jestem.

8. Nie zapomnij o soli! Możesz oczywiście zabrać też inne przyprawy, ale sól to podstawa. Wydobywa smak z nawet najbardziej mdłej  potrawy, co przy ograniczonym podróżniczym menu jest ogromną zaletą!

Tym oto sposobem możesz zabrać się za przygotowywanie pierwszego, podróżniczego posiłku.

Smacznego!