Wsiadam do taksówki – żółtego Peugeota, który zabierze mnie z lotniska do centrum. Kierowcy banan z gęby nie znika, zagaduje, żartuje, wręcz tryska dobrym humorem. Zanim ruszy włącza jakąś płytkę, a na niej… Ricky Martin. Ja się spodziewałem piosenek religijnych, koranicznych, których celem będzie nawrócenie mnie na dobrą drogę dżihadu, a tu muzyka rodem z Eski. Iran zaskakuje coraz bardziej. Zupełnie tak, jak awans Polski w rankingu FIFA.
Z lotniska do centrum Teheranu mkniemy trzypasmową autostradą. Nawierzchnia równa, jak stół robi niemałe wrażenie – kurde, przecież to miał być kraj trzeciego świata, a oni tu z taką drogą wyskakują? Jadąc z moim taksówkarzem poznaję nowy manewr drogowy – „na Irańczyka”. Z grubsza polega na tym, że zamykasz oczy, ewentualnie odwracasz głowę i czekasz na to co (samo) się stanie. Przykład? Pasy zmieniają się same, bo kierowca jest pochłonięty rozmową (a oczywiście musi patrzeć na rozmówcę), albo ewentualnie liczy całodzienny obrót, a że 1zł to 10 000 riali, to ma co liczyć. W między czasie pasy zmienią się kilkakrotnie – od prawej do lewej i z powrotem. Spokojnie – ten tir na pewno też się sam wyprzedzi.
Powoli zbliżamy się do Teheranu. Pojawiają się pierwsze domki, przybywa charakterystycznych niebieskich pick-upów rodzimej produkcji, no i stężenie spalin w powietrzu zdecydowanie wzrasta, a to niestety jeden ze znaków rozpoznawczych irańskiej stolicy. Mojemu taksówkarzowi banan z gęby nie schodzi, wydaje się jakiś taki wyluzowany więc może… spróbuję…
- Many turists in Iran? – tak, oczywiście, że znam odpowiedź, ale… po nitce do kłębka…
- O not many, not many! – odpowiada szczerząc do mnie zęby w uśmiechu, chociaż ja bym wolał żeby jednak zamiast tego ominął tę ciężarówkę przed nami
- Do you know why? – drążę temat, robi się coraz bardziej politycznie…
- You know. Iran on TV very bad, very bad! Iran on TV only terrorists!
I w śmiech:D A ja razem z nim Myślę sobie – jeśli wszyscy Irańczycy są tak wyluzowani i mają do siebie taki dystans, to jestem we właściwym miejscu!
- Look! Maybe this woman terrorist! – śmieje się mój kierowca wskazując jakąś babcię na chodniku.
- Look! Maybe this girl terrorist! – wskazuje małą dziewczynkę przechodzącą przez ulicę i śmieje się jeszcze głośniej. A ja razem z znim
- Look! Maybe I terrorist! – I pokazuje na siebie, śmiejąc się już do rozpuku
Nic nie odpowiedziałem, bo chwilowo ze śmiechu nie mogłem złapać tchu A to dopiero początek podróży!