Iran: Po jaką cholerę tam pojechałem?

Mówię „Iran”. Jakie jest Twoje pierwsze skojarzenie? Z resztą nie musisz odpowiadać, bo wiem. Wojna, zamachy, terroryści, program atomowy, palenie amerykańskiej flagi, miny na ulicach, niszczenie Izraela, banda debili strzelająca z kałachów w powietrze. Jestem niemal pewny, że Twoją pierwszą myślą było coś z tego, co wymieniłem lub pokrewne. Jeśli nie, jeśli pomyślałeś coś zupełnie innego to gratuluję. Idziemy na piwo – ja stawiam.

Meczet w Esfahanie

Wiecie co jest najpiękniejsze w podróżach? Ich nieprzewidywalność, niepewność jutra, niepewność tego co jeszcze się wydarzy. Możliwość poznawania czegoś jeszcze niepoznanego (albo chociaż nie do końca). Podróżowanie nie polega na bieganiu od jednej atrakcji do drugiej, staniu w kilometrowych kolejkach i wrzucaniu słit foci na fejsa. To jest co najwyżej turystyka, w dodatku sztuczna i tandetna. Podróżowanie to zlewanie się w całość z miejscowym światem, stawanie się jego częścią i odczuwanie go wszystkimi zmysłami. Całym sobą. O podróży mówimy wtedy, kiedy zaciera się granica między „ja” i „oni” – jesteśmy po prostu „my”. Najpełniej można tego doświadczyć w krajach, które na nadmiar turystów nie mogą narzekać. W krajach, których nie ma w kolorowych katalogach biura podróży, w których widok obcokrajowca wywołuje zdziwienie i ciekawość, a nie chęć sprzedania tandetnych chińskich pamiątek. Iran doskonale się w to wpisuje.

Miasto Jazd (Yazd)

Iran to kraj tabu – o nim się nie mówi inaczej niż w kontekście programu atomowego lub szurniętego ajatollaha. To kraj, do którego się nie jeździ, bo to przecież w „tym” rejonie świata. W tym zakazanym. Oczywiście mówię o osobach, które w ogóle sobie zdają sprawę, że taki kraj istnieje. Ostatnio organizowałem pokaz slajdów w jednej z warszawskich pubokawiani (Południk Zero – swoją drogą bardzo fajne miejsce) i pod wydarzeniem na Facebooku utworzonym przez właścicieli pojawił się komentarz, który mnie rozwalił: „A to jak to się w końcu wymawia? Irak, czy Iran?”. I tyle w tym temacie.

Wszyscy wiedzą, że „tam” jest niebezpiecznie, ale jak się zapyta, co oznacza to „tam”, to mądrale milkną, jak uczniowie na dźwięk hasła „wyciągamy karteczki”. A ile osób wie, że Iran jest spadkobiercą starożytnej Persji? Że słynne Persepolis, to właśnie tam? Że to nie jest kraj arabski, a Irańczycy to nie Arabowie? Że Iranki nie muszą zasłaniać twarzy i nie są polewane co drugi dzień kwasem? No właśnie. Coś mi mówi, że czytając to pomyśleliście coś w rodzaju „eeee… naprawdę?”

Shiraz

Myślimy schematami, nie wiemy o tym fascynującym kraju nic, powtarzając w koło, że „tam” jest źle i groźnie, że „tam to tylko terroryści”. A że jestem dziwny, nie potrafię usiedzieć na czterech literach, ciągle mnie nosi, szukam guza więc postanowiłem sprawdzić, jak to jest naprawdę z tym Iranem. Miałem tylko nadzieję, że mnie nie zgwałcą, bo różne anegdotki przed wyjazdem słyszałem.

Kreml: Z wizytą u wujka Putina
Dubaj: W drodze do Iranu

  • http://www.ruszwpodroz.pl RuszwPodróż.pl

    Czekam na piwo :)

    • Szwendalus

      W końcu! :D Jesteś pierwsza – a wpis pojawił się ponad rok temu :P O czym pomyślałaś? Jeśli mieszkasz lub pojawiasz się w Warszawie, to pozostaje tylko dogadać się kiedy ;)

      • http://www.ruszwpodroz.pl RuszwPodróż.pl

        O mega gościnnych ludziach. Drogie, ale starsze skojarzenie, to mega dobre i tanie operacje wzroku (a ta stąd że siostra rozważała jechać tam w tym celu).
        Mieszkam w Szwajcarii. W pierwszej połowie tego roku byłam często w Warszawie. Teraz niestety nie wiem kiedy się pojawię.