Jak wygląda irańska rodzina?

Rodzina w Iranie rozumiana jest nieco inaczej niż w naszej zachodniej cywilizacji. To nie jest zwykłe 2+1. Tutaj rodzina liczy nawet kilkanaście osób, które widują się regularnie, a nie tylko od święta. Jakie to odmienne od naszego postrzegania rodziny, którą coraz częściej stanowią: Facebook, tablet, PlayStation, czy gigantyczny telewizor zajmujący pół ściany.

Irańczycy2

Z wyspy Qeshm łapiemy autobus do Shiraz. Dokładnie tego samego, koło którego znajduje się słynne Persepolis. Nasz kierowca najwyraźniej uważa, że sikanie jest dla frajerów, bo w trakcie całonocnej podróży robi jedną jedyną prezerwę. Kolejka do miejscowego toitoia od razu zrobiła się taka jakby coś tam za darmo dawali. Może lepiej nie pytać co. Chwilę później poznajemy nowe znajome Pauliny. Przesympatyczne, życzliwe, uśmiechnięte kobiety – mama z 12-letnią córeczką. Bij, zabij imion nie pamiętam. To jednak w tej opowieści mało istotne. Istotne jest to, że nieoczekiwanie zostajemy zaproszeni do ich domu.

Irańczycy

Mieszkają w sporym mieszkaniu na jednym z osiedli w Shiraz, wnętrze urządzone całkowicie europejsko, bardzo nowocześnie, żadnych islamskich motywów, żadnej podobizny Khomeiniego, która w Iranie jest tak nachalnie promowana, że niedługo zaczną ją dodawać do chipsów. Zamiast Pokemonów. Zaraz po wejściu, z wyraźną ulgą, zdejmują z głów chusty w ogóle nie krępując się naszą obecnością. Uśmiecham się do siebie w myślach, bo to kolejny przykład pokazujący, że Irańczykom nie po drodze z oficjalną, konserwatywną linią rządu.

Rano (przyjechaliśmy w nocy) wymieniamy się kontaktami, wstępnie umawiamy za kilka godzin, a tymczasem idziemy zostawić plecaki w hostelu. W tym ostatnim też niespodzianka, bo nikt nawet nie pomyślał o tym, żeby zapytać, dlaczego trzech facetów i jedna kobieta zamierzają spać w jednym pokoju. Czyli znowu – władza sobie, Irańczycy sobie. Skąd my to znamy…

Irańczycy4

O jakimkolwiek zwiedzaniu miasta dzisiaj nie ma mowy, bo między wypakowaniem skarpetek, a odszukaniem w plecaku przewodnika dostajemy już kilka smsów o treści „kiedy się widzimy?” Co swoją drogą jest mega miłe. Ostatecznie staje na tym, że przyjadą po nas o 14:00 i pojedziemy… No właśnie. Gdzie? Bo w sumie tego nie udało nam się ustalić… Mniejsza z tym – z fajnymi ludźmi wszędzie jest fajnie!

Piknik! Okazuje się, że jedziemy na piknik! Za miasto i to całkiem spory kawałek. Po drodze dołączają do nas jeszcze 2 inne auta – bo to będzie rodzinny piknik.

Irańczycy3

Rodzina w Iranie rozumiana jest nieco inaczej niż w naszej zachodniej cywilizacji. To nie jest zwykłe 2+1. W naszej zachodniej cywilizacji „rodzinny obiad” oznacza coraz częściej pół godziny, które rodzice spędzają z dzieckiem. On znalazł chwilę między kolejnymi zleceniami, ona odłożyła pisanie raportu na później. Oboje siedzą zdenerwowani i mimo, że właśnie żują smażonego kurczaka, to myślami są w pracy. Coraz częściej rodzina jest tylko dodatkiem do naszego życia, gadżetem podobnym do tych, kiedyś dodawanych do chipsów. Armie korposzczurków zapierdalających od rana do wieczora mijają się w progu ze swoimi współmałżonkami, a dzieci widzą przez chwilę. Na Skype’ie. Bo przecież trzeba z czegoś spłacać te dziesiątki debilnych kredytów wziętych na nikomu niepotrzebne rzeczy. A, że przy okazji jakiś rozwód się trafi…

Irańczycy6

W Iranie rodzina wygląda ździebko inaczej. Tutaj rodzina liczy sobie nawet kilkanaście osób. Od dziadków, przez ciocie i wujków, aż po kilkuletnie dzieci, czy nawet kilkumiesięczne bobasy. Taka rodzina spotyka się ze sobą nawet kilka razy w… tygodniu. Po co? Tak po prostu. Nie ma jednego mega ważnego powodu. Życie rodzinne dla Irańczyków jest czymś oczywistym, jest naturalną formą spędzania wolnego czasu. Jakie to odmienne od naszego postrzegania rodziny, którą coraz częściej stanowią: Facebook, tablet, PlayStation, czy gigantyczny telewizor zajmujący pół ściany.

Shiraz-okolice

Nasza rodzinka jest prawdziwie irańska. Po wyjechaniu z miasta, kierujemy się w stronę wielkiej polany, za którą rozciągają się pola uprawne. Towarzyszy nam piękne, ciepłe, popołudniowe słońce – idealne do zdjęć. W mgnieniu oka pod drzewami pojawia się wielki koc i piknikowa zastawa stołowa. A może raczej kocowa. Chwilę później gospodyni serwuje już pierwsze, tradycyjne irańskie potrawy. Wszystko gorące, bo przywiezione w specjalnych termosach. Mimo, że kuchnia irańska nie jest specjalnie wyszukana, to dania smakują wyśmienicie.

Niesamowite jest to, że zaprosili nas do rodzinnego stołu, wprowadzając nas w swoje prywatne życie, mimo, że nikt z nich nie zna nawet słowa po angielsku. Czyli pożytku z nas nie mają. Ani nic im nie opowiemy, ani niczego ciekawego się od nas nie dowiedzą. W sumie, to nie mieli żadnego interesu w tym żeby nas ugościć. No właśnie – nie mieli interesu, a to zrobili. Taki naród:)

Irańczycy1

Bariera językowa oczywiście… nie jest barierą. Mimo, że nie ma alkoholowego wspomagacza, który w Iranie jest nielegalny, to jakoś dajemy radę. Porozumiewamy się trochę na migi, trochę rysując, trochę korzystając z translatorów, a trochę… po prostu się uśmiechając. Niesamowite jaką siłę ma uśmiech. Gdzie nie pojedziesz, to ten jeden drobny gest wyraża więcej słów niż Rafaello. Tak prosty, tak piękny i tak… rzadki w naszym kraju. Pora to zmienić:)

Irańczycy7

Całe popołudnie mija nam w cudownie leniwej atmosferze. Jest czas na poleżenie na kocu, jest czas na spacer po okolicy, jest czas na zdjęcia, bo aż grzech nie wykorzystać tak pięknego, ciepłego słońca. Sielska atmosfera sprawa, że niektóre panie zdejmują chusty, a dziewczyny i ich bracia nie mają nic przeciwko wspólnym fotkom, pozując do których stoimy tak niebezpiecznie blisko siebie, tak nieislamsko…

Irańczycy5

Bo Iran to ludzie, a nie twardogłowy ajatollah. A ludzie w tym kraju są cudowni.

Iran, wyspa Qeshm: Prawie jak Titanic(i)
Shiraz - trochę Zachodu na Wschodzie

  • pol

    :))

  • http://www.ruszwpodroz.pl RuszwPodróż.pl

    Tylko ta dziewczyna tak niesamowicie smutna na wszystkich zdjęciach…

    • Szwendalus

      Ona taka była odkąd ich poznaliśmy… niestety bariera językowa nie pozwoliła się dowiedzieć czemu..