
Moskiewskie metro imponuje
O moskiewskim metrze napisano i powiedziano już tyle, że można by z tego nakręcić kolejny sezon „Mody na sukces”. A może raczej „Metra na sukces”. Scenariusz mógłby wyglądać mniej więcej tak:
Odcinek 1: Pablo, pracujący jako maszynista, wchodzi do kabiny.
Odcinek 2: Pablo siada w kabinie i zamyka drzwi. A może siadanie i zamykanie drzwi lepiej rozbić na dwa odcinki?
Odcinek 3: Do kabiny wpada Monica i wrzeszczy: „Pablo, jak mogłeś zdradzić mnie z konduktorem?!”
Żarty żartami, ale coś by trzeba było o tym metrze napisać i to tak żebyście z nudów nie posnęli. Wikipedii kopiował tu nie będę, bo i po co? O tym, że moskiewskie metro liczy sobie 12 linii na pewno wiecie. O tym, że ma jedynie 194 stacje pewnie też. Że wszystkie linie mają łącznie ponad 320 km. długości, zapewne też się wam już o uszy obiło. O takim detalu, jak to, że do 1992 r. nosiło ono imię W. Lenina nawet nie wspominam, bo to oczywiste – wszystko w Rosji nosiło lub nosi imię mumii spoczywającej sobie w mauzoleum na Placu Czerwonym.

Moskiewskie metro imponuje coraz bardziej
Nie będę też rozpływał się w zachwytach nad pięknem poszczególnych stacji, ani nad tym, że niektóre z nich przypominają pałace. To zobaczycie na zdjęciach, a ja tylko dodam, że dzień poświęcony na jeżdżenie tą podziemną kolejką i zwiedzanie kolejnych stacji wcale nie będzie stracony. Chociaż w sumie, to też wywnioskujecie oglądając zdjęcia. Poza tym, co jest powszechnie znane i powtarzane do znudzenia było też kilka rzeczy, które mnie zaskoczyły…

Kolejna stacja moskiewskiego metra
Pasażerowie mają w oczach obłęd. Jakiś amok. Nie widzą, nie słyszą kompletnie nic. Są, jak maszyny zaprogramowane na osiągnięcie celu, bez oglądania się na cokolwiek po drodze. Jeśli staniesz w złym miejscu, jest prawdopodobne, że zostaniesz rozdeptany, bo ludzie cię nie zauważą – nawet gdyby twoja wątroba przykleiła im się do podeszwy. Jeśli zadasz pytanie, to nawet nie zostanie ono usłyszane – najpierw musisz doprowadzić do ocknięcia się rozmówcy. Są tak zamknięci w sobie, w swoich skorupach, że nawet gdyby podszedł do nich Lenin i zapytał, jak dojechać na Plac Czerwony, bo mama kazała mu wrócić do mauzoleum przed dobranocką, nie zauważyliby tego. Nic by nie zauważyli.

Detale architektoniczne w moskiewskim metrze
Zanim pojechałem do Moskwy, wydawało mi się, że metro w Warszawie kursuje z dużą częstotliwością, bo mniej więcej co 3-4 minuty. W Moskwie kursuje co 1-2, a może jeszcze częściej. Dziwnie to wygląda, kiedy jeszcze widzisz czerwone światła odjeżdżającego pociągu, a z drugiej strony już widać białe światła nadjeżdżającego. Przypomniał mi się „Snake”, w którego grało się na starych Nokiach. Pamiętacie, jak wąż gryzł się w ogon? Pociąg raczej w ogon się nie ugryzie, ale podobnie to wyglądało.

Bywa też nowocześnie…
Zaskakuje genialna organizacja. 11 z 12 linii to linie przecinające miasto na pół, a wszystkie je przecina Kalcawaja linia (Okrężna), która jedzie wokół, szeroko rozumianego, centrum Moskwy. Rozwiązanie jest genialne i umożliwia szybkie dotarcie niemal w dowolne miejsce w mieście, bez konieczności bezsensownego jeżdżenia do punktów, gdzie pozostałe linie są łaskawe się przecinać. Napisałem w „dowolne miejsce w mieście” nieprzypadkowo. Przez 3 dni ani razu nie jechaliśmy w Moskwie autobusem. Zawsze metrem. Wszędzie metrem. Metro w Moskwie dojeżdża nawet na największe zadupia. I chwała mu za to.

Schemat sieci moskiewskiego metra

…bywają też stacje na moście z widokiem na rzekę – mega!
W moskiewskim metrze jest czysto, schludnie i bezpiecznie, a jedyne czego brakuje, to zapijaczeni menele (a ponoć w Rosji wszyscy piją na umór), jednak ten brak jestem w stanie przeboleć. Po peronach kręci się od cholery policji (tak, tak – w Rosji nie ma już milicji, bo zastąpiła ją policja) i to nierzadko z psami. Miałem obawy, robiąc pierwsze zdjęcia (przecież to obiekt strategiczny), ale panowie albo nie widzą, albo udają, że nie widzą, albo już przywykli do tabunów turystów robiących zdjęcia każdej ściany na każdej stacji. Jedyne co nie przejdzie to alkohol. Nawet nie warto próbować. Paweł raz spróbował – nie zdążył zejść na peron, bo gdzieś w połowie schodów znikąd wyrosło przed nami trzech policjantów. Zaszprechali coś po rosyjsku, a jeden był na tyle uprzejmy, że pałką wytłumaczył o co chodzi. Znaczy pałką wskazał na puszkę piwa. Nie zrobił nią tego, o czym pomyśleliście. I nic nie pomogły zapewnienia, że „zaraz wyrzucę”. O nie, nie! Drugi ruch pałki wskazał na pobliski śmietnik i dopiero, kiedy Paweł udał się w tamtym kierunku i wrócił z pustymi rękami, puścili nas. Jaka ta Rosja się trzeźwa zrobiła…

Detale architektoniczne w moskiewskim metrze
Hałas. O tak – hałas w pociągach też jest wyjątkowy. O ile na linii okrężnej kursują nowe składy (nawet całkiem nieźle wyciszone), o tyle na reszcie tras kursują rozklekotane rzęchy, które same siebie zagłuszają – to nic, że to niemożliwe. Niemożliwe jest również porozmawianie z osobą stojącą dalej niż 10 cm. ode mnie, a rozmowa przez telefon komórkowy jest, jak awans naszej reprezentacji piłkarskiej do finałów Mistrzostw Świata – niewykonalna. Hałas jest tak nieznośny, jak dźwięk budzika w poniedziałek o 5:00.
No dobra – nie ma nic tak nieznośnego, jak dźwięk budzika w poniedziałek o 5:00. A jak ktoś ma inne zdanie w tym temacie, to niech się do tego nie przyznaje, bo takie komentarze będę kasował.