Mówmy sobie na „ty”

Czy mówienie po imieniu jest obraźliwe? Nie. Czy oznacza brak szacunku? Nie. A mimo to twardo upieramy się przy „szanowny panie/szanowna pani”. Po jaką cholerę?

Irańczycy7

W języku angielskim, mimo, że jest dość ubogi, podoba mi się bardzo jedna rzecz. Nie istnieje forma „pan/pani”. Wszyscy mówią do siebie „you”. Nawet gdybyś jutro spotkał prezydenta Obamę, to zapytasz go „how are you?”. To jest fajne, bo nie tworzy sztucznego dystansu. Rodzice, po to dają nam imiona żebyśmy tych imion używali. Ja swoje lubię i lubię też, kiedy inni ludzie go używają.

Ostatnio wymieniałem maile z panią z British Council. Zwracaliśmy się do siebie per „szanowna pani/ szanowny panie”, a na końcu dodawaliśmy „z poważaniem”. Gdyby to była rozmowa między brytyjską królową i papieżem Franciszkiem, to powiedzmy, że byłoby to zrozumiałe. Nie do końca, ale tak powiedzmy. Ale zwykłe maile pomiędzy dwojgiem zwykłych ludzi? Paranoja. Sztuczne i nienaturalne do n-tej potęgi. I po co to? Co to ma dać? A gdybyśmy zwracali się do siebie po imieniu? Byłoby to obraźliwe? Nie. Byłby to brak szacunku? Nie.  Żadnemu z nas korona z głowy by nie spadła, a na pewno byłoby sympatyczniej i bardziej po ludzku. Ale nie można. Tak nie wypada. O formie rozmowy decyduje kontekst. A szkoda, że nie ludzie.

Największym kabaretem jest jednak, kiedy dwie młode osoby zwracają się do siebie per „pan/pani”. Wchodzę do galerii handlowej, a tam, jak wiadomo, pracują w większości studenci. Coś oglądam, coś wybieram, coś chcę kupić – wszystko jedno. Ekspedientka to dziewczyna w moim wieku.

- Dzień dobry, czy mogę w czymś Panu pomóc?

- Dzień dobry, chciałbym kupić ……….. może mi Pani to pokazać?

- Oczywiście, proszę, niech Pan obejrzy.

I tak sobie panujemy i paniujemy w sytuacji, kiedy jest oczywiste, że ani ja nie byłbym urażony gdyby zwracała się do mnie na „ty”, ani ona, gdybym ja zwracał się do niej tak samo. Ale nie. Bo tak wypada. Bo tak się przyjęło. Bo jakiś geniusz wymyślił takie sztuczne okazywanie sobie szacunku. Jeszcze lepsze jest to, że gdybym spotkał tę dziewczynę na uczelni, w autobusie, czy gdziekolwiek indziej, to od razu mówilibyśmy sobie po imieniu. O wszystkim decyduje kontekst. A szkoda, że nie ludzie.

Do znajomych mówię po imionach. Czy to oznacza, że ich nie szanuję? Nie. Do członków rodziny mówię po imionach. Czy w takim razie ich nie szanuję? Bzdura – szanuję i to bardzo. Anglicy, Amerykanie, Australijczycy (i pewnie wiele innych narodów) mówią do siebie na „ty”, bo zwyczajnie w ich języku nie ma formy „pan/pani”. Czy z tego wynika, że się nie szanują? Nie. Po prostu są bardziej bezpośredni. Dlaczego setki milionów ludzi mogą mówić do siebie na „ty”, a my dalej trwamy przy tych sztucznych i wydumanych formach „grzecznościowych”?

Portale randkowe - zwierciadło społeczeństwa
Wyobraź sobie pilota tego samolotu...

  • http://keystreet.blogspot.com Iwona Lewandowska

    Powiadają, że na Panią/Pana to trzeba mieć wygląd i pieniądze :-), ale masz rację, że to dość górnolotne, bo czasami niektórym „Paniom” czy „Panom” słoma wystaje z bucików…

    • Szwendalus

      Że wystaje, to jedno, ale nawet jeśli nie to po co to „panowanie” i „paniowanie”? Ja swoje imię lubię i lubię też, jak inni go używają;)