No prawie. Nie tyle z lotu ptaka, co z najwyżej położonego tarasu obserwacyjnego na świecie, znajdującego się na najwyższym budynku świata. Bo w Dubaju wszystko musi być naj. Być w Dubaju i nie zobaczyć słynnego Burj Khalifa (bo o nim mowa), to jak być w Warszawie i nie zobaczyć Pałacu Kultury – nie da się.
Położony w samym sercu Dubaju, sąsiadujący z Dubai Mall i słynnymi tańczącymi fontannami, Burj Khalifa, liczy sobie 829 m. wysokości – to niewiele mniej niż 4 postawione jeden na drugim Pałace Kultury. Jego budowę rozpoczęto w 2004 r. a ukończono w 2009 r. Dla porównania remont torów kolejowych z Warszawy do Trójmiasta ciągnie się już chyba z 10 lat i dalej końca nie widać. Tak, wiem, że się czepiam.
Gdyby to był po prostu najwyższy budynek świata, to byłoby zbyt nudno. Dlatego Burj Khalifa przy okazji bije kilka innych rekordów: na 124 piętrze znajduje się najwyżej położony taras widokowy na świecie, na 76. najwyżej położony basen, a na 156. najwyżej położony… meczet. Jakby to ujął Stefan „Siara” Siarzewski, mają rozmach skurwysyny.
Samą nazwę „Burj Khalifa” tłumaczy się jako „Wieża Khalify”, czyli prezydenta Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Co byście powiedzieli na Burj Komorowski w centrum Warszawy?
Kiedy stoi się u jego podstawy i spogląda w stronę wierzchołka, z człowieka wydobywa się głośne, szczere, pełne nieskrywanego podziwy „WOW!!!”. Mniej więcej takie, jak wtedy, kiedy polski pociąg dotrze do celu punktualnie. Zabawne jest to, że patrząc na niego nie sposób ocenić wysokości, bo jedynym punktem odniesienia jest… brak punktu odniesienia. Widzisz tylko budynek i bezkres nieba. Gdyby miał nie 829 m. tylko 1829 m. też pewnie z dołu wyglądałby tak samo. Bo żeby ocenić wysokość trzeba go zobaczyć na tle czegoś, obok czegoś, względem czegoś. Niebo się nie liczy.
To co? Wjeżdżamy na górę? No nie wiem… zastanowię się…
Ów najwyżej położony taras widokowy na świecie nazywa się „At the top” i znajduje się na 124 piętrze. Sama nazwa to ściema, bo 124 piętro przekłada się na 450 m. nad ziemią – czyli jesteśmy „zaledwie” w połowie, a nie na żadnym „topie”. Wjazd kosztuje około 100 zł. pod warunkiem, że kupisz bilety przez internet (www.burjkhalifa.ae). Jeśli chcesz kupić na miejscu to szykuj 300 zł. Nie żartuję. Płatności dokonujemy kartą przez internet, a otrzymany numer wymieniamy na bilet w biletomacie usytuowanym w Dubai Mall (do Burj Khalifa wchodzi się właśnie przez to centrum handlowe). Teoretycznie należy mieć przy sobie kartę, którą się dokonywało płatności, ale nie słyszałem żeby ktokolwiek to sprawdzał. Mi też nie sprawdzali.
Na taras wjeżdżamy windą bardzoszybkobieżną – 124 piętra pokonuje w niecałą minutę. Tak szybko, że wyświetlacz wskazujący, na którym piętrze już jesteśmy, przestaje nadążać – 1,2,5,7,10… Wielki ukłon w stronę inżynierów, którzy zaprojektowali ją tak, żeby rozpędzała się płynnie – dzięki temu pasażerowie nie musza przekonać się, co jadłem na śniadania, a ja, co oni wypili.
Widoki są nieziemskie. Można powiedzieć, że są dubajskie – „dubajskie” i „nieziemskie” to w pewnym sensie synonimy. Te wielkie drapacze chmur, które z poziomu ziemi wydawały się taaaaakie wielkie, teraz są taaaakie malutkie – gdzieś tam w dole. Ogromne, wielopoziomowe skrzyżowania wyglądają, jak poskręcane tasiemki makaronu. Samochody to ledwo zauważalne punkciki. Monstrualnych rozmiarów centrum handlowe Dubai Mall wydaje się być wielkości pudełka po butach. A ta biała tasiemka przecinająca miasto? Ach tak… to linia nadziemnego metra. Cała metropolia z tej perspektywy wygląda, jak zbudowana z kloców Lego. Wygląda po prostu bajecznie, zwłaszcza po zmroku, kiedy mieni się milionami kolorowych światełek, lampek i neonów. Z resztą nie ma co gadać. W tym przypadku najlepsze są zdjęcia. Są, jak Rafaello – wyrażają więcej niż tysiąc słów.