Bo podróżowanie poszerza horyzonty, bo jest ciekawe, bo powala poznać nowe kultury. Serio? Dla mnie taka odpowiedź na to pytanie jest na poziomie kącika porad we „Wspaniałej Gospodyni”. Dlaczego zatem TAK NAPRAWDĘ podróżujemy? I czy w ogóle jest jedna uniwersalna odpowiedź na to pytanie, czy może dla każdego człowieka jest ona inna?
Powiesz – podróżuję, bo lubię. Zgoda. Ja też lubię. Ale pytanie brzmi: dlaczego? Dlaczego lubimy podróżować, a nie na przykład szydełkować, czy sklejać modele? Co leży u podstaw tej właśnie pasji?
Może podróżujemy, bo szukamy… siebie? Własnej tożsamości? Żyjemy w biegu, niejako z rozpędu, chłoniemy styl życia narzucany nam przez media, sprowadzamy nasze życie do pracowania i wydawania zarobionych pieniędzy. Ale brakuje nam czasu na to żeby się zatrzymać i zastanowić po co właściwie to wszystko. Czy celem mojego życia naprawdę jest 200-calowy telewizor? I kim właściwie jestem? Czy jestem wyjątkową osobowością, która ma jakąś ważną rolę do spełnienia? Czy jednak jestem tylko trybikiem wielkiej machiny, którego zadaniem jest kupić i zużyć, jak najwięcej dóbr materialnych?
Przystajemy na chwilę, zadajemy sobie te pytania i odpowiedź brzmi… nie wiem. Nie wiemy, bo nie mieliśmy okazji poznać innych systemów wartości, innych religii, innych filozofii życia. Nie wiemy, czy można inaczej, a jeśli tak, to co oznacza owo „inaczej”? Wtedy wyruszamy w podróż. Chcemy skonfrontować naszą rzeczywistość z rzeczywistością innych kultur. Porównać nasz styl życia ze stylem życia innych ludzi. Mamy nadzieję, że te doświadczenia pozwolą nam zrozumieć i poznać samych siebie. Odpowiedzieć sobie na pytanie, co tak naprawdę jest dla nas ważne, jak chcemy żyć i kim chcemy być. Brak odpowiedzi na te pytanie sprowadza nas niejako do roli warzyw, które bezmyślnie wegetują przez całe życie.
A może podróżujemy, bo chcemy się dowartościować? Poczuć lepsi i fajniejsi? Więc jedziemy do biednych krajów, ruszamy do Afryki, do Azji i obserwujemy tamtejszą biedę. Patrzymy na tych ludzi z góry, wyraźnie zarysowując podział na „my/ja” i „oni”. Oni, czyli ci gorsi, biedniejsi, niedomyci, żyjący w slumsach. Patrzymy, kiwamy głową z pseudozrozumieniem, a nasze ego szybuje pod niebiosa. W końcu my jesteśmy tacy fajni, ładni, bogaci, pachnący, z tego „lepszego” świata. Wracamy dowartościowani.
Może chcemy przełamać własne słabości? Sprawdzić się? Udowodnić samym sobie, że potrafimy? Mamy jakieś lęki, brak nam pewności siebie, wiary we własne umiejętności. I wtedy wbrew wszystkiemu i wszystkim postanawiamy ruszyć w podróż. To ma być swoisty skok na głęboką wodę. Celem jest pokonanie naszych ułomności. Liczymy, że z podróży wrócimy silniejsi, odważniejsi, bardziej pewni siebie.
A może podróż jest… ucieczką i oznaką tchórzostwa? Pozornie brzmi absurdalnie. Ale tylko pozornie. Nie radzimy sobie w życiu codziennym. Nie radzimy sobie w życiu uczuciowym, w związkach. Nie możemy znaleźć pracy, która by nas satysfakcjonowała. Nie potrafimy rozwiązywać problemów rodzinnych i zażegnać konfliktów z najbliższymi. Kłócimy się z małżonkami, partnerami, rodzicami. Nie mamy żadnego pomysłu na rozwiązanie tych wszystkich problemów. Dlatego pakujemy się i wyjeżdżamy. To swoista ucieczka do przodu – nie radzę sobie tu, to ruszam tam, gdzie czuję się pewnie. Bo podróżowanie w gruncie rzeczy jest prostsze niż życie codzienne. A już w szczególności dużo prostsze niż relacje międzyludzkie, związki, emocje, uczucia… Zatem uciekamy. Chcemy odpocząć, nabrać dystansu, przestać o tym myśleć. Jeden po to pije, a drugi rusza przed siebie. A po cichu liczymy, że zdystansowanie się i spojrzenie z innej perspektywy, wraz z doświadczeniami zdobytymi po drodze, pozwolą nam znaleźć rozwiązania trapiących nas problemów.
Może chcemy zrozumieć świat? Przekonać się, jaki jest naprawdę? Nie wierzymy w to, co nam pokazują w telewizji, bo wiemy, że obraz w niej pokazany jest tendencyjny i przeinaczony. Usłyszmy o jednym mordercy, ale o milionie cudownych ludzi już nie. A nawet jeśli wierzymy, to nie rozumiemy, dlaczego tak jest. O co chodzi w kulturze islamu? Dlaczego krowa w Indiach jest świętością? Czemu kilkuletni chłopcy zostają buddyjskimi mnichami? Jak to jest, że ludzie którzy mieszkają w ruderach są po prostu szczęśliwi? Moglibyśmy oczywiście poszukać odpowiedzi na te pytania w bibliotekach, Internecie, czasopismach itd. Ale wiemy, że to nie to. To nie zaspokoi naszego poznawczego głodu. To byłaby tylko teoria, która niewiele wnosi. A my chcemy tych ludzi poznać, porozmawiać z nimi, poczuć tę kulturę, atmosferę miejsca – to co niewypowiedziane często potrafi powiedzieć więcej niż opasłe księgi napisane przez bardzo mądrych ludzi. Ruszamy zatem w podróż żeby zrozumieć świat.
Może chcemy poczuć, że żyjemy? Poczuć dawno zapomniane emocje – fascynację, zachwyt, zdumienie? Często żyjemy schematycznie, rutynowo. Robimy to samo, jemy to samo, chodzimy w te same miejsca, mamy te same obowiązki. Zupełnie, jak roboty, którym wgrane zostały określone programy więc podążają cały czas jedną i tą samą ścieżką. I wtedy ruszamy w podróż. Żeby znowu poczuć, że jesteśmy ludźmi, istotami emocjonalnymi, a nie maszynami.
A może szukamy własnego miejsca na tym świecie? Świadomie lub podświadomie coś chcemy zmienić w naszym życiu. Nie odnajdujemy się w miejscu, w którym żyjemy. Nie chcemy zajmować się tym, czym się zajmujemy. I wtedy ruszamy przed siebie i mamy nadzieję, że w pewnym momencie, w pewnym miejscu gdzieś na świecie nagle poczujemy, że „to jest to!” A może będzie odwrotnie? Może właśnie długa podróż uświadomi nam, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej?
Może podróżujemy, bo chcemy zmieniać świat, może chcemy pomagać, może to zainteresowanie jakąś konkretną kulturą, religią pcha nas w nieznane, może, może, może… Dla każdego z nas podróż jest innym przeżyciem – czasem chwilą radości, a czasem doświadczeniem intymnym, czy wręcz mistycznym. Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie „dlaczego podróżujemy?”. Wiem i potrafię powiedzieć dlaczego podróżuję ja. A Twój kolega, koleżanka, mama, tata? A Ty? Nie mam pojęcia. Uchylisz rąbka tajemnicy?