„Elektrody przykłada się do nosa i odbytu”

Szwendając się bez większego celu po irańskim miasteczku Hamadan, natknąłem się na gościa, który sprzedawał kurczaki. Co w tym dziwnego? Niby nic. Za wyjątkiem tego, że te były kolorowe – intensywnie żółte, pomarańczowe, różowe, zielone. Znaczy zaraz po wykluciu zażywały kąpieli w wiaderku z farbą. Pierwsza myśl, która nasunie się Europejczykowi? „To okropne, jak tak można? Przecież zwierzę to nie zabawka!” Czyżby?

Kolorowe kurczaki

Kolorowe kurczaki

I mówimy to my, którzy hodowlę zwierząt na skalę przemysłową doprowadziliśmy do perfekcji? My, którzy wsadzamy miliony kur do ciasnych klatek tylko po to, żeby w Lidlu, czy innej Biedronce były mega tanie jajka? Powiesz „Ja jestem inny, ja tego nie popieram!” Ja też. Ale spotkamy się na promocji karkówki w markecie, prawda? A myślisz, że ta ekstremalnie niska cena to skąd się wzięła? Z oszczędności na zwierzęciu. Bo chyba nie sądzisz, że market na tym traci.

Teraz powiesz „To nie to samo, co z farbowaniem kurczaków – te zwierzęta, o których pisał wyżej zjadamy, to inny, wyższy cel”. Ok, to zerknijmy na „niższe” cele. Miliony zwierzaków futerkowych cierpią na przemysłowych fermach tylko dlatego, że jakaś paniusia chce mieć szpanerskie futro. Pomyślisz „Jesteśmy w UE, tam wszystko odbywa się humanitarnie”. Sprawdźmy. „Zwierzęta futerkowe uśmierca się przez zastosowanie (…) porażenia prądem elektrycznym (…) w przypadku lisów elektrody przykłada się do nosa i odbytu.” Cytat ze strony szurniętych ekologów? Nie. To fragment Rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi w sprawie (…) metod uboju i uśmiercania zwierząt. To jak? Futro na urodziny?

Albo te wszystkie oburzone głosy z serii „Jak oni mogą jeść to świństwo/takie cudowne zwierzątka?” Po pierwsze czym do cholery różni się „cudowne” zwierzątko od „niecudownego”? „Jak oni tam (w Peru) mogą jeść świnki morskie, przecież one są tak urocze” Serio? A, jak my wpieprzamy króliki to jest ok? Przecież one też są małe, słodkie (albo słodko-kwaśne), puchate i takie do przytulania. A jednak jemy i nikogo to nie oburza? „Jak oni mogą jeść robale, to takie obrzydliwe!” Serio? A krewetka, to czym jest jeśli nie morskim „robalem”? „Oni jedzą zwierzęce mózgi? Fuj!” Ale już wątróbka, serduszka, ozorki, flaczki są pyszne, tak? „Co za prymitywy! Jedzą psy i koty!” Prymitywy? A jaka jest różnica miedzy zjedzeniem kota, a na przykład konia, krowy, czy świni? Przecież to zwierzę i to zwierzę.

Jesteśmy hipokrytami. Z oburzeniem mówimy, że w Peru jedzą świnki morskie, a sami ze smakiem wcinamy króliki. Lubimy uważać się za „lepszych” niż tamci „prymitywni”, którzy jedzą włochate ptaszniki, po czym… na obiad wsuwamy wąsate krewetki. Brzydzi nas potrawka z mózgu, ale wątróbka z cebulką jest pycha. Wszystko to wzorce kulturowe. Tak jesteśmy uczeni o małego i tak robimy. W porządku. Tylko zanim zaczniemy się napinać jacy to my jesteśmy cywilizowani i humanitarni, a „oni” prymitywni, to się dwa razy zastanówmy. Bo osobiście nie widzę większej różnicy między panierowanym schabowym, a panierowanym kotem, psem, czy papugą.

Ali Sadr - rowerkiem wodnym po jaskini
Wiza do Iranu - krok po kroku

  • j

    Zjedzenie kota jednak się różni. Kot jest mięsożercą, znajduje się na wyższym poziomie troficznym, więc potencjalnie w jego organizmie kumuluje się więcej toksyn niż w organizmach roślinożerców.

    • Szwendalus

      Zgoda. Tyle, że wpis nie ma na celu analizy wartości odżywczej poszczególnych zwierząt ani ich toksyczności, a kwestie moralne. A z tego punktu widzenia, czy zjada się świnię, czy kota to żadna różnica.

  • Wojcio

    Ostatnio tyle się mówi o definicji życia, które trzeba szanować. Biologicznie patrząc człowiek oprócz mózgu ma wszystko słabiej wykształcone niż inne zwierzęta. I przez ten jeden procent przewagi postanowił wszystkim innym wydawać wyroki w sprawie życia i śmierci. Ostatnio lew zabił człowieka w zoo. Jeden rewanż za miliardy przeciwnie skierowanych zbrodni.

    • Szwendalus

      Wszystkie gatunki tak działają. Każde stworzenie wykorzystuje swoje przewagi nad innymi żeby nad nimi w jakiś sposób dominować. Możemy się oburzać, ale nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Inną sprawą jest zabijanie dla zabawy lub z powodu własnej próżności (futra) – tutaj faktycznie usprawiedliwienia nie ma żadnego.