Przerywam transmisję z Dubaju żeby nadać ważny komunikat – miałem okazję odwiedzić fabrykę słynnych krówek z Milanówka, przyjrzeć się sposobowi ich produkcji i przekonać się, jak smakuje jeszcze ciepła krówka. I tak sobie myślę, że nie tylko mnie to interesuje…
Historia krówek z Milanówka (i krówek jako takich w ogóle) zaczęła się w 1921 r., kiedy to pan Feliks Pomorski, po zakończeniu nauki u swojego wuja, założył w Poznaniu pierwszą w Polsce (i na świecie pewnie też) fabrykę krówek. Te pyszne cukierki, na myśl o których każdemu z nas się gęba cieszy, początkowo były wytwarzane w… Poznaniu. Przesiedlenia dokonywane przez Niemców w trakcie II wojny światowej, zmusiły pana Feliksa do zamknięcia zakładu i przeniesienia produkcji do podwarszawskiego Milanówka. Tutaj też „ojciec krówek” spokoju nie miał. W 1952 r. jaśnie nam panujące komuchy, postanowiły znacjonalizować zakład, a panu Feliksowi, w swym miłosierdziu, pozwolono tam dalej pracować. Ten się jednak na czerwonych wypiął, zabrał recepturę i przeniósł produkcję na… podwórko swojego domu w Milanówku. Po śmierci pana Feliksa w 1963 r. firma przechodziła z pokolenia na pokolenie, a pod koniec XX w. została podzielona pomiędzy rodzeństwo na dwie mniejsze firmy, które jednak produkują słodki przysmak według tej samej receptury.Tyle historii. Chodźmy teraz do kuchni przyjrzeć się, jak te łakocie powstają.
Podstawowe składniki krówek to mleko, cukier i masło. Wszystko trafia do dużego kotła (zdjęcie poniżej) i jest mieszane i gotowane przez godzinę, aż do osiągnięcia temperatury 115 stopni Celsjusza.
Gorąca, aromatyczna masa krówkowa jest następnie przelewana do wielkich form, mających kształt sporych stołów i tam sobie spokojnie stygnie i gęstnieje przez 2 godziny.
Kiedy już odpowiednio stężeje jest krojona na prostokąty o wymiarach mniej więcej 40 x 30 i spłaszczana w specjalnej wałkownicy do grubości, którą mają gotowe cukierki.
Potem prostokąty są cięte na długie paski i trafiają na duży stół, przy którym dwóch panów sprawnie kroi je na małe cukierki, a kilka pań zawija w takim tempie, że świstak może się schować.
Wszystko jest robione ręcznie (naprawdę!), a mimo to małe przedsiębiorstwo, składające się z 3 (!) pomieszczeń, w którym pracuje koło 10 osób, jest w stanie dziennie wyprodukować nawet 500 kg krówek!