Kupując w polskich sklepach NIE ZAWSZE tworzysz miejsca pracy

Jeśli wybierasz droższy sklep tylko dlatego, że jest polski to musisz zrezygnować z innych wydatków. A wtedy hamujesz rozwój tych firm, które mogły się rozwijać za pieniądze przepłacone w polskim sklepie.

CAM00017

Takie plakaty widuję w różnych sklepach. Najczęściej małych osiedlowych i tych należących do sieci Społem (która ceny ma dość wygórowane). I jest to kompletna bzdura. Takie hasło ma sens tylko wtedy, kiedy sklep oprócz tego, że jest polski jest również konkurencyjny. Jeśli masz przepłacać tylko po to żeby zrobić tam zakupy, to nie tylko nie wspierasz polskiej gospodarki. Ty ją dusisz.

Większość produktów spożywczych będących w sprzedaży (również w zagranicznych sieciach hipermarketów) zostało wyprodukowane w Polsce. Wniosek jest prosty – im więcej ich kupisz, tym więcej ludzi zostanie zatrudnionych w firmach, które je produkują. Załóżmy, że zamierzasz wydać na zakupy równe 100zł. Gdzie kupisz więcej? W tanim hipermarkecie, czy drogim osiedlowym sklepiku?

A jeśli nie chcesz kupić więcej, to zaoszczędzone pieniądze wydasz na coś innego. Przecież nie zakopiesz ich w ogródku. Może kupisz nowy, produkowany w Polsce samochód? Może skorzystasz z oferty polskiego biura podróży? Może wymienisz meble, wyślesz dziecko na dodatkowy kurs angielskiego? Może zrobisz coś innego, ale jedno jest pewne – wydasz je zasilając tym samym inną firmę, która za te pieniądze stworzy kolejne miejsca pracy. Efekt ten sam, ale ciebie stać na więcej.

Załóżmy teraz, że nagle wszyscy robimy zakupy w drogich, ale polskich sklepach. Załóżmy, że jest nas milion. Za te same produkty, które do tej pory kupowaliśmy w tanich marketach, teraz płacimy 15-20% więcej więc musimy ograniczyć inne wydatki. Nie jedziemy na wakacje na Mazury, nie idziemy ze znajomymi do pubu, nie kupujemy kwiatów, nie zapisujemy się na kurs tańca itd. Pomyśl ile drobnych firm upadanie lub będzie musiało ograniczyć zatrudnienie…

Marzenie - wyjątkowo durne słowo
I jeszcze tylko zdjęcie tej kupy

  • AAA

    I może nie wywiozą z polski wszystkich pieniędzy. a jak wywioza i beda pałacic za duże podatki jak we francji to się przeprowadza za granice przy granicy …

  • Maciej – sklepikarz

    Drogi Panie, zwiedzaj Polskę, wtedy pieniądze na pewno zostaną w Polsce. Wydają je na zagraniczne wojaże nie wzbogacasz naszego kraju tylko duchowo siebie. Taki narcyzm. Z osiedlowego sklepu często żyją całe rodziny czasem kogoś zatrudniając z zewnątrz. Sklepike te są dziedziczone i coś z nich zostaje. Gdy duży Market wycofa się z naszego kraju to pracownicy zostają na lodzie, bez pracy. Market napewno nie zapłaci polskim dostawcą godziwych pieniędzy za towar, nie przeleje środków w terminie, dodajmy system zwrotów itd. Duży może więcej. Można by tak dywagować długo tylko czy to ma sens?
    Strona świetna i bardzo ciekawa.
    P.S. Może niechęć do małych sklepików wynika z rodzaju wykonywanej pracy? :o)

    • Szwendalus

      Zwiedzam dokładnie, to co mnie interesuje i nie widzę żadnego powodu żeby to zmieniać. Nie jestem organizacją charytatywną żeby jeździć po Polsce tylko po to żeby dawać zarobić.

      Market bierze taniej, bo bierze ogromne ilości – zamówi europaletę śmietany albo dwie, a mały sklepik w tym czasie weźmie jedno opakowanie zbiorcze czyli 16szt. Skala produkcji obniża koszty więc dostawca i producent wcale nie wychodzą na tym źle.

      Niechęć? Stwierdzenie faktu nie oznacza niechęci. Przeciwnie – życzę im, jak najlepiej. Jeśli mam do wyboru podobne produkty w podobnych cenach to ZAWSZE wybieram polskie, ale jeśli mam różne, lub w różnych cenach to wybieram lepsze lub tańsze. Po prostu.

      Niechęć, której swoją drogą nie ma, miałaby wynikać wykonywanej pracy? Pan myśli, że jako etatowy pracownik mam udziały w obrotach? Litości… Poza tym nie pracuję w tej branży od ponad 0,5 roku (przepraszam za nieco nieaktualne info w tym temacie), a moje poglądy na tę sprawę się nie zmieniły.

      Polecam jeszcze raz przeczytać ostatni akapit: „Załóżmy teraz, że nagle wszyscy robimy zakupy w drogich, ale polskich sklepach. Załóżmy, że jest nas milion. Za te same produkty, które do tej pory kupowaliśmy w tanich marketach, teraz płacimy 15-20% więcej więc musimy ograniczyć inne wydatki. Nie jedziemy na wakacje na Mazury, nie idziemy ze znajomymi do pubu, nie kupujemy kwiatów, nie zapisujemy się na kurs tańca itd. Pomyśl ile drobnych firm upadanie lub będzie musiało ograniczyć zatrudnienie…”

      Nie widzę żadnego powodu, dla którego mam wspomagać mały sklepik, kosztem np. szkoły tańca, na którą przestałoby być mnie stać.