Najpierw Cię porwą, potem 5 razy zgwałcą. Następnie wyprują Ci flaki, z których zrobią sobie sznurówki, organy sprzedadzą na jakiejś aukcji internetowej, a to co zostanie poćwiartują i dadzą wielbłądom na śniadanie. Czy tak wygląda Iran? Nie. To tylko moje chore urojenia, ale na leczenie jest już za późno.
- Wiesz – jadę do Iranu.
- Życie Ci nie miłe?
Tak się zaczynała większość moich rozmów z ludźmi, zaraz po zakupie biletów do Teheranu. A jeśli ktoś tego nie mówił, to najpewniej dlatego, że wychodził z założenia, że z szaleńcami się nie dyskutuje.
Iran w świadomości wielu ludzi jest siedliskiem zła i terrorystów, krajem szalonych ajatollahów, którzy chcą zdobyć broń atomową i zniszczyć Izrael, jest fragmentem „tej części świata”. Tej groźnej. Nie mówiąc już o tym, że są miliony debili, dla których Irak i Iran to to samo. Rzeczywistość, jak to zwykle bywa, jest całkiem inna niż to, co nam serwują media. Iran okazał się być, na przekór wszystkiemu, najbezpieczniejszym krajem, w jakim byłem. Bezpieczniejszym od wielu krajów europejskich z Polską włącznie.
Terroryści? Zamachy? Nic z tych rzeczy. Po pierwsze Iran jest krajem szyickim – ludzie wyznają tam najłagodniejszą odmianę islamu. Większość Irańczyków, to ludzie dość dobrze wykształceni, posiadający sporą wiedzę o świecie i dumni ze swojej kultury. Kultury, która ma 2500 lat. Ciekawą sprawą jest, że Iran nie jest krajem arabskim, a jego obywatele nie są Arabami. Są Persami, mają inny język i o wiele większy dorobek cywilizacyjny. Oni są z tego dumni, nie mają, w przeciwieństwie do Arabów, kompleksów na tym polu i czują się częścią współczesnej cywilizacji. To mega ważne. Nie stawiają się w opozycji (my kontra zgniły Zachód), ale czują się częścią tego świata, który w pewnym sensie współtworzyli (kiedy, perscy władcy około 500 r.p.n.e. budowali starożytne Persepolis, to w Polsce i dużej części Europy, dziki po puszczy szalały…). I co za tym idzie, nie będą przecież niszczyć, atakować i zwalczać świata, którzy sami tworzyli.
Przez miesiąc spędzony w tym kraju poznałem dużo ludzi. I ani jednego o poglądach choćby trochę fundamentalnych. Ani jednego, który by popierał ajatollahów i Chameneiego. Ani jednego, który planowałby zniszczenie Izraela. Ani jednego, który by palił amerykańską flagę w dni parzyste, a w nieparzyste napierniczał z kałacha w powietrze. Przeciwnie. Spotkałem mnóstwo ludzi, którzy mają dość rządów duchownych, mają dość państwa wyznaniowego, nie chcą przestrzegać prawa szariatu, lubią Amerykanów, chcą zbliżenia z Zachodem, którego nie zamierzają niszczyć ani zwalczać, albo, co najlepsze, są ateistami (!). Facebook, MTV itp. są zakazane więc oczywiście są w prawie każdym domu. Irańczycy w pewnym sensie chcieliby być uważani za część Zachodu. Europa wcale nie jest dla nich siedliskiem zła, ale niedoścignionym wzorem jeśli chodzi o rozwój. Co ciekawe doskonale wiedzą, jak są postrzegani na Zachodzie (dzięki rządom duchownych) i robią wszystko żeby to zmienić.
Iran jest krajem spójnym etnicznie, którego granice powstały w naturalny sposób. Tu po prostu nie ma pola do popisu dla Al-Kaidy i tym podobnych tworów (swoją drogą nie wiem, czy wiecie, ale amerykańscy naukowcy dowiedli, że nazwa ZUS pochodzi od nazwy Al-Kaida…). Terroryści działają tam, gdzie jest jakiś konflikt społeczny, jakiś podział, zwalczające się grupy etniczne. W Iranie tego nie ma. W Iranie społeczeństwo jest spójne, zjednoczone, a w dodatku świadome własnego dziedzictwa kulturalnego więc niepodatne na wpływy fanatyków. Oczywiście na pewno zdarzają się czasem wyjątki – tak sam, jak w Polsce trafiają się psychopaci.
Iran ma silny, stabilny rząd i dość nieskomplikowany kodeks karny. Oko za oko, ząb za ząb. Znacie to, prawda? Wymyślił to niejaki Hammurabi i jak się okazuje dobrze się to sprawdza. W Iranie bandyta to bandyta. Obowiązuje kara śmierci, obowiązuje chłosta. Nikt nie twierdzi, że seryjny morderca ma prawa człowieka. Seryjny morderca w Iranie ma prawo tylko do szubienicy. Procesy nie ciągną się latami, nie nadużywa się wyroków w zawiasach, potencjalni przestępcy mają świadomość, że kara będzie szybka i nieunikniona – spuścił komuś łomot, to państwo spuści łomot jemu. Dosłownie. Batem.
Oficjalnie w obowiązuje też obcięcie ręki za kradzież, ale tego ponoć już się nie stosuje. Ponoć. Jednak sam fakt, że widnieje w kodeksie karnym działa na wyobraźnię. Z tego właśnie względu przestępczość pospolita prawie nie istnieje. To się po prostu nie opłaca – lepiej mieć obie ręce niż cudzy portfel. Przez miesiąc nie minąłem na ulicy ani jednego podejrzanego osobnika gatunku tak popularnego w Polsce – ani dresa ani ABSa. Ani jednego, który by budził podejrzenia. To też niesamowity i jedyny do tej pory kraj, w którym nikt mnie nie próbował wydymać na kasę. Nawet wszelkie niejasności były wyjaśniane na moją korzyść. Szok, szok i jeszcze raz szok.
Zagrożenia? Unikać pogranicza z Afganistanem, Irakiem i Pakistanem. Dlaczego? Chyba nie muszę wyjaśniać… I jeszcze jedno – w Iranie największym i całkiem realnym niebezpieczeństwem jest ruch drogowy. Serio. Przepisy nie istnieją, pierwszeństwo nie istnieje, a na ulicach i chodnikach panuje partyzantka. Jeśli chcesz zaczekać aż jakiś samochód Cię przepuści, to prędzej doczekasz emerytury. Więcej pisałem o tym TUTAJ, a tymczasem zobacz sam/a o czym mówię…
Podsumowując. Iran jest bardzo bezpieczny, przestępczość pospolita prawie nie istnieje, Irańczycy są przyjaźnie nastawieni, prozachodni i nie zajmują się terroryzmem ani zawodowo ani prywatnie. Zamachy nie istnieją więc z metrem w powietrze nie wylecisz. A teraz śmiało ruszaj w podróż, rób piękne zdjęcia, przywoź wspomnienia, ale swój pas szahida i kamizelkę nafaszerowaną dynamitem zostaw w domu – tam Ci się nie przyda.