Będąc w Gori po prostu nie można nie zobaczyć pięknego, położonego w pobliżu skalnego miasta – Uplistsikhe. Po porannym zwleczeniu się z łóżek, zjedzeniu niezwykle pożywnej chińskiej zupki i pożegnaniu się z gospodynią naszego slumsu, szukamy transportu. Chcemy jechać marszrutką, bo taniej ale po drodze zaczepia nas taksówkarz… raczej nie mamy o czym gadać, ale z grzeczności zamieniamy kilka słów. Z bananem na gębie mówi, że zabierze nas tam za „jedyne” 25 GEL. Na polski można by to przetłumaczyć jako „nie martwicie się wydymam was tylko trochę”. My z takim samym bananem grzecznie dziękujemy, ale przecież taksówkarz nie mógłby nazywać się Gruzinem gdyby na tym zakończył. „Nie pojadą to nie, ale czemu by nie pogadać z turystami?” – zdaje się myśleć. W końcu pada pytanie, które… pada zawsze – „atkuda wy?” (czyli skąd jesteście). Na informację, że my „iz Polszy” pan się rozpromienia, a cena gwałtownie spada do bardzo korzystnego poziomu 15 GEL. Skoro tak… to ruszajmy! Gruzja to w ogóle fenomenalny kraj, w którym „na polski paszport” załatwisz wszystko. Albo przy najmniej dużo. Ale to już oddzielny temat…
Uważa się, że Uplistsikhe, to jedno z najstarszych zasiedlonych miejsc na Kaukazie, którego początki sięgają X w. p.n.e. Położenie w centralnej części regionu i ważny szlak handlowy biegnący z Azji do Europy, znajdujący się w pobliżu przyczyniły się do szybkiego rozwoju Uplistsikhe, czyniąc z niego ważny ośrodek polityczny, handlowy i religijny. Jednak wraz z przyjęciem przez władcę Gruzji chrztu (IV w. n.e.) i rozwojem ośrodków chrześcijaństwa skalne miasto zaczęło tracić na znaczeniu. Ciekawostką jest, że w trakcie muzułmańskiego najazdu miasto to było siedzibą władcy. Funkcję tę utraciło dopiero w 1122r. kiedy król Dawid Budowniczy odbił Tbilisi z rąk Arabów. Ostateczny cios miastu zadała inwazja Mongołów w XIII w.- po tym tragicznym wydarzeniu już nigdy nie powróciło ono do wcześniejszej świetności. To co możemy podziwiać dzisiaj to mniej niż połowa starożytnego miasta – reszta nie przetrwała próby czasu…
Wstęp kosztuje 10 GEL (około 18zł), a za drugie tyle możemy wynająć anglojęzycznego przewodnika. Miasto, a właściwie to co z niego zostało robi ogromne wrażenie. W skałach wykute było wszystko – domy, sklepy, magazyny wina, świątynie. Wszystko to, czego można się spodziewać w „normalnym” miasteczku. Ja jestem oporny jeśli chodzi o dzieła tworzone rękami człowieka, zdecydowanie wolę cuda przyrody, a miasta, czy zabytki rzadko kiedy wywołują u mnie coś więcej niż myśl „ładne”. Ale Uplistsikhe… jest klasą samo dla siebie. Chodząc po ruinach, zaglądając w kolejne zakamarki czuję ducha przeszłości. Oczami wyobraźni widzę tętniące życiem miasto – ludzi idących do pracy, kobiety robiące zakupy, wiernych skupionych na modlitwie. Imponuje mi perfekcja architektów, którzy stworzyli tę (ówczesną) metropolię. Wszystko przecież jest stworzone wewnątrz jednej skały, wszystko świetnie pomyślane i zaplanowane. Przetrwało tysiące lat i przetrwa kolejne. To jak to jest z tymi naszymi autostradami?;)